Metoda tłumaczeniowa jest jedną z najpopularniejszych wśród osob uczących się samodzielnie. Często występuje w formie gramatyczno-tłumaczeniowej. Dzisiaj kilka słów właśnie o tym.
Metoda tłumaczeniowa i gramatyczno-tłumaczeniowa
Metoda tłumaczeniowa jest jednym z najstaszych sposobów nauki – została wymyślona i ułożona do nauki łaciny i greki (w rozumieniu: języka starogreckiego) już w czasach, kiedy były one „wymarłe”. Polega na dosłownym lub prawie dosłowny, tłumaczeniu pojęć na język ojczysty. Nauczanie przebiega w języku ojczystym. Wszelkie teksty poddaje się tłumaczeniu. Ich omawianie co do struktur, zastosowanego słownictwa odbywa się w języku głównym, czyli natywnym dla kursanta. Nie stosuje się wyjaśnień w języku docelowym. Zajęcia ograniczone są w dużym stopniu do użycia aktywnego języka nauczanego, przez co metoda ta jest mało rozpowszechniona w nauczaniu języków obcych w nowoczesnych placówkach. Wciąż jednak jest dość powszechna w szkołach prywatnych i wśród wielu uczniów i korepetytorów. Dużą część zajęć poświęca się na gramatyczny element języka. Słownictwo używane w tekstach jest obszernie omawiane co do struktury i form gramatycznych. Skupiamy się również na idiomach i gotowych frazach.
Najważniejsze aspekty metody tłumaczeniowej:
- przebiega zazwyczaj pisemnie, rozwiązuje się zadania,
- może być stosowana w ramach lekcji odwróconej [daj znać w komentarzu, czy wyjaśnić zagadnienie lekcji odwróconej],
- zajęcia zawsze prowadzone są w języku ojczystym kursanta, podręczniki również napisane są w tym języku [łącznie z poleceniami do zadań],
- polega na tłumaczeniu konkretnych zdań podanych w języku ojczystym na odpowiednik w języku docelowym (w naszym przypadku angielski),
- większość słownictwa nauczana jest w formie listy słówek, fiszek bądź łączenia słowa z tłumaczeniem,
- czasem stosuje się również wypełnianie luk (ewentualne podpowiedzi są w języku natywnym (w naszym przypadku po polsku),
- nauczyciel oraz podręcznik/materiały zajmują kluczowe miejsce w trakcie zajęć i są najwyższą instancją,
- zazwyczaj wybiera się najlepszą („jedyną słuszną” opcję, by wypowiedzieć dane zagadnienie) i to właśnie jej wyuczamy się, nie rozdrabnia się na „to zależy” czy „można do tego podejść na wiele sposobów,
- dość wcześnie wprowadza się czytanki (można również słuchanki) – ma to na celu przekładanie całych akapitów tekstu i dokładne ich rozumienie,
- czytanie ograniczone jest do tłumaczenia z jednego języka na drugi,
- od ucznia w ogóle nie wymaga się kreatywności ani samodzielności,
- nie ćwiczy się mówienia (wymowy ani konwersacji) lub robi to w bardzo szczątkowy sposób,
Metoda gramatyczno-tłumaczeniowa
Rozwinięciem metody tłumaczeniowej jest metoda gramatyczno-tłumaczeniowa. Polega ona dokładnie na tym samym. Różnica skupia się jedynie na tym, że bardzo szeroko omawia się zagadnienia gramatyczne. Uczy się reguł oraz ich zastosowania w przykładach. W ramach ćwiczeń gramatycznych… tłumaczy się zdania. Docelowo mają być one w różnych aspektach gramatycznych, podczas gdy w języku wyjściowym [polskim] są zwykle w tym samym bądź podobnym (różnice w całościowej strukturze gramatycznej języka). Ewentualnie, w innej formie zadań mamy do wykonania tłumaczenie z polskiego na język docelowy z uwzględnieniem narzuconego czasu gramatycznego bądź jego aspektu. Czasem bywa, że narzuca się nie aspekt, a kluczowe słowa, których mamy użyć. Jak wiadomo, słowa pomocnicze często łączą są tylko z jednym aspektem. Llub przynajmniej powinny być z jednym według zasad w podręczniku.
Wady i zalety metody tłumaczeniowej i gramatyczno-tłumaczeniowej
Dlaczego ta metoda, chociaż bardzo staram, wciąż cieszy się powodzeniem? Z jakiego powodu często wydaje się jedyną (lub najlepszą) opcją dla uczniów? Dlaczego jest dość wygodna dla nauczyciela? Co ona tak naprawdę daje i czy warto się w to pakować?
Zalety metody tłumaczeniowej:
Metoda tłumaczeniowa bardzo dobrze sprawdzi się dla osób, które potrzebują zrozumieć, przetrawić zasady i zależności. Daje ona dość obszerną wiedzę z gramatyki, gdyż wchodzimy w zdania dość szczegółowo. Dość kluczowym okazuje się tutaj fakt, że kursanci prowadzeni tą metodą na zajęciach dostrzegali bardzo wyraźnie różnice gramatyczne i leksykalne w obrębie wszystkich języków, jakimi posługiwali się w życiu. Co więcej, znacznie podnosiła się ich świadomość języka w obrębie języka ojczystego.
Wady metody tłumaczeniowej:
Metoda, którą dzisiaj przedatawiam – tłumaczeniowa i gramatyczno-tłumaczeniowa ma jedną podstawą wadę. W ten sposób nigdy, ale to absolutnie nigdy nie nauczymy się MYŚLEĆ w języku docelowym. A zatem nie stanie się on dla nas czymś NATURALNYM. O ile metoda ta może się sprawdzić na jakimś etapie, gdyż zapewnia podwaliny pod przyszłą naukę, długofalowo wyrządza więcej szkody niż pożytku.
Podążając drogą metody tłumaczeniowej, wyrabiamy sobie dość szkodliwy w późniejszych etapach edukacji (i przede wszystkim: używania) nawyk. Mianowicie, wymyślamy piękne zdania w głowie, a następnie próbujemy przełożyć je na język docelowy. Zwykle z możliwie największą dokładnością.
Efekt? Bardzo różny, często opłakany – niezależnie od ilości znanych słów.
Kursanci trafiają na przeszkody takie jak:
- idiomy, których nie znają i które ostatecznie przekładają dosłownie, wyraz po wyrazie = stają się niezrozumiałe dla odbiorcy lub co najmniej brzmią dziwacznie,
- słowa, które w języku docelowym w ogóle nie istnieją,
- słowa, które w języku docelowym mają wiele różnych opcji, zależnie od kontekstu (np. polskie słowo „pasować” ma po angielsku co najmniej 5 różnych znaczeń),
- zastanawiają się za długo, przez co ich poziom „widoczny”, „użytkowy” wypada dużo niżej niż „wyuoczony” – robią po prostu złe wrażenie,
- zapominie pod koniec zdania, co w ogóle chcieli powiedzieć,
- brak/niemożność buduwania wypowiedzi w sposób narracyjny, tylko wszystko zamyka się od kropki do kropki,
- zapominanie zasad, reguł i długo męczą się i karkołomne próby przywołania ich w pamięci,
- nagłe skoki w odczuwania stresu i napięcia,
- brak poczucia płynności i swobody,
- frazy wyuoczne z podręcznika, które wyszły z naturalnego użycia lub zmieniły swoje znaczenie/kontekst,
- mózg odbiera używanie języka docelowego wiecznie jako „naukę”, przez co zachodzą zupełnie inne procesy biologiczne, nigdy tak naprawdę nie przechodzisz w fazę „użytkownik”,
- nie ćwiczy się podstawowych funkcji społecznych języka, czyli komunikacji – jeśli czegoś nie ćwiczysz, nie będziesz umiał,
Zdaniem niektórych badaczy – głównie psychologów, socjologów i neurolingwistów – metoda tłumaczeniowa przyniosła największe szkody w nauczaniu języków obcych. Często nawet nieodwracalne (błędne przekonanie w społeczeństwie, że wystarczy umieć podstawiać słówka, masę naprawdę beznadziejnych podręczników zatwierdzanych przez ministerstwa oświaty). Zdaniem filologów i pedagogów natomiast metoda ta jest akceptowalna i przydatna (w niektórych przypadkach, po zbadaniu potrzeb i kompetencji kursanta) JAKO ZASOBY DODATKOWE. Nie może być stosowana jako jedyna metoda. Możemy w każdym razie traktować ją i jej założenia jako dodatkowe narzędzia. Zarówno w pracy nauczyciela, jak i podczas samodzielnej nauki.
Książki do metody tłumaczeniowej i gramatyczno-tłumaczeniowej
Czy do metody tłumaczeniowej istnieją podręczniki, ktore nie robią krzywdy? Czy jest na czym pracować?
Chyba najpularniejszymi w tej kategorii są podręczniki od Preston Publishing Wydawnictwo to wypuściło całą serię „angielski w tłumaczeniach”. Mamy tam w tej chwili naprawdę całkiem sporo tomów. Poukładane są zarówno poziomem zaawansowania, jak i tematyką. Znajdziemy np phrasal verbs, business, sytuacje, idiomy, gramatyka, modal verbs.
Jako materiał dodatkowy – podkreślam: dodatkowy – mogą się przydać uczniom, którzy czują, że czasem potrzebują potłumaczyć. Świetnie sprawdzą się tutaj również materiały autentyczne, gdzie łatwości dodaje ogromny dostęp do nich. Trzeba tylko wybrać odpowiednie źrodło [np. media społecznościowe i informacyjne] i voilà, możesz zaczynać!
Pamiętajmy jednak, że tłumaczenie jest piątą, ostatnią sprawnością [kompetencją] językową – w realnym życiu stoi ZA mówieniem, słuchaniem, pisaniem i czytaniem i biologicznie/emocjolanie powinno wynikać z nich i z nimi się przeplatać, a niekoniecznie je wytwarzać.
Jakie jest twoje doświadczenie z tymi metodami? Ja spotkałam się z nimi po obu stronach. Pracowałam tak na kursie języka holenderskiego, jak również kilkoro z moich uczniów lubiło robić zadania tego w domu – na lekcjach nadrabialiśmy wtedy sprawy, które metoda tłumaczeniowa zaniedbuje. Czyli przede wszystkim kontakt, komunikację. Ale także szlifowałyśmy wymowę i reagowanie na kontekst (elementy kulturówki).
Do dyskusji zapraszam w komentarzach.
Nie spodziewałem się, że to jest tak skomplikowane.
No, przecież nie jest. 🙂