Wieloznaczne słowa, czyli jedno po polsku, a po angielsku kilka

Wieloznaczne słowa, czyli dzisiaj o tym, jak Google Translte (googlowski translator) robi krzywdę, a jednocześnie technicznie ma rację. Chyba każdy, kto zetknął się z nauką jakiekolwiek języka, zdaje sobie sprawę, że czasem zdarzają się wieloznaczne słowa. Wieloznaczne to takie, które – jak sama nazwa wskazuje – mają kilka różnych funkcji znaczeniowych. Można je rozumieć w różnych kontekstach w odmienny sposób. W naszym języku ojczystym jesteśmy w stanie takie niuanse wyłapać, ponieważ większość ludzi komunikuje się kontekstem, czyli całą sytuacją, a nie pojedynczymi słowami ułożonymi w randomowy sposób.

Wieloznaczne słowa nie są zatem trudne w obrębie jednego języka, o ile posiadamy jako takie kompetencje językowe i społeczne. Całkiem inaczej sprawa się ma w temacie nauki języka obcego. Zwłaszcza jeśli polegamy na metodzie tłumaczeniowej, czyli po prostu podstawiamy tłumaczenia pod konkretne wyrażenia. Czasami wieloznaczne słowa mogą nas solidnie zdziwić, kiedy słownik podpowie nam niezupełnie to konkretne znaczenie, które miałoby sens w danym przypadku. W efekcie można powiedzieć coś głupiego.

 

Wieloznaczne słowa – przykłady

Poniżej kilka przykładów słów, które po polsku mają zwykle jeden odpowiednik rozumiany różnorako w wielu sytuacjach. Zazwyczaj do każdej z takich sytuacji dopasowane jest inne angielskie słówko.

pożyczać – klasyka, jedno z najbardziej kłopotliwych słówek na niższych poziomach, które pojawiają się też na egzaminach typu FIRST B2, PET i podobnych.

wołać – głównie chodzi tu o słówko, które samo w sobie mogłoby być również w spisie wieloznaczeniowych – TO CALL.  Przykłady: My name is Robert, but you can call me Bob.  Mamy też: Call for papers, call of duty.  Ale można też wołać do kogoś [czyli krzyczeć w jego kierunku] – to summon.

zawieszać  – zawiesić w znaczeniu zaprzestać robienia czegoś lub zablokować to (np zawiesić kogoś w prawach ucznia, zawiesić karnet) – to suspend/ intermit.  Zawieszenie lampek choinkowych albo lampy określimy z kolei słówkiem – to hang.

rzucać – kiedy rzucamy chłopaka/dziewczynę, chodzi o dump, rzucanie pracy lub palenia [zaprzestanie czynności] to quit, światło lub cień zostaje rzucony poprzez słowo „cast”, przedmioty z ręki rzucamy poprzez słowo toss lub throw.

skakać  – jump, hop, leap, skip – można się pogubić… Czy jest jakaś różnica? Oczywiście! Jak zwykle.

„Skip” używa się też jako przeskoczyć/pominąć np. poziom, posiłek [czyli go nie mieć]. Kiedy pobieramy program z internetu, często klikamy „pomiń”, a po angielsku właśnie „skip”.

„Hop” to podskakiwanie – jak dziecięca zabawa albo rozgrzewka przed treningiem.

Jump – to skok w górę.

Leap – skok do przodu, choćby w znanym wszystkim zdaniu o wielkim skoku dla ludzkości –That’s one small step for man, one giant leap for mankind

cień – shadow to cień rzucony przez obiekt, natomiast miejsce, gdzie nie dociera słońce nazwiemy shade.

pomiędzy – jeśli mamy na myśli obiekt pomiędzy dwoma innymi, użyjemy between, jeśli jednak jest on otoczony większą grupą, powiemy among/amongs.

każdy – each określa „każdy” pojedynczo, jako „sztukę” czegoś, every to każdy w znaczeniu wszystkie”

dalszy/dalej  – tutaj sprawa jest dość prosta. Farther dotyczy realnej, fizycznej odległości [dalsza droga, mój dom jest dalej] , further natomiast powiązań [np dalsza rodzina, dalsze instrukcje]

mniej  – less tyczy się przymiotników [less expensive] oraz rzeczowników niepoliczalnych [less water], fewer natomiast służy do opisu rzeczowników policzalnych [fewer friends]

mówić – różnice między tell, speak, say, talk są bardzo znaczące, zarówno kontekstowo, jak i gramatycznie. Zdecydowanie potrzebują osobnego wpisu. Zatem niebawem taki się z pewnością pojawi.

zapewniać  – można zapewniać o czymś (assure) i można zapewniać coś (ensure).

Inne przykłady to chociażby: choroba/chorować, zwrotka, sen, ciasto, rozumieć czy pasować (chyba największy klasyk tego typu zestawień). Oczywiście słówek w tym stylu będzie jeszcze więcej. Jeśli myślisz o jakimś konkretnym, napisz w komentarzu.

Jak radzić sobie z problemem?

Czy w takim razie, opierając się na powyższych przypadkach, sugeruję, że z metody tłumaczeniowej trzeba całkowicie zrezygnować, a najlepiej to nawet nie sprawdzać, co dane słowo oznacza po polsku? Nie! Od lat przekonuję, że najlepiej uczyć się sytuacyjnie, czyli na zasadzie reakcji językowych.
Naturalnie, jak małe dzieci. Widzimy sąsiadkę i wtedy mówi się „dzień dobry”, coś upadło i wtedy mówimy, że upadło. Zapamiętujemy konkretne wyrażenie powiązane z konkretnym wydarzeniem. Ale jednocześnie zdaję sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze ani język ani zasady społeczne nie są zero-jedynkowe, czarno białe. Do jednej sytuacji może istnieć kilka możliwych opcji odpowiedzi. Po drugie są osoby, które potrzebują dokładnie wiedzieć, jak by to było w ich języku. Mam przecież uczniów, którym staram się przedstawiać już tylko definicje i przykłady (po angielsku!), a oni i tak co jakiś czas pytają „a jak by to pani przetłumaczyła na polski”? Widocznie potrzebują tej wiedzy, by sobie wszystkie usystematyzować.

Zadaniem dobrego nauczyciela nie jest krytykowanie i przeszkadzanie czy narzucenie własnej racji, ale wspieranie uczniów w metodach, które dla nich działają najlepiej. Wychodząc zatem naprzeciw potrzebie, nie zabraniam słowników, nie zniechecam do sprawdzania, porównywania i tłumaczenia pojedynczych słów.

Zachęcam jednak, żeby robić to mądrze i z odpowiednimi narzędziami.

Poniżej zamieszczam plik PDF z wybranymi słówkami z dzisiejszego wpisu. Znajdziesz tam porównanie wszystkich słówek wraz definicjami i przykładami użycia. W kolejnej części pojawi się quiz z kolokacjami oraz druga partia słówek. Staraj się uczyć ich z kontekstu, na przykładach i sytuacjach. Jak widać, samo tłumaczenie niewiele tutaj zdziała dobrego.

confusing words

Co powinien zawierać dobry słownik?

Przede wszystkim dwie rzeczy: WYMOWĘ [w wersji elektronicznej nie tylko zapis fonetyczny, ale również nagranie, które będziemy w stanie powtórzyć, najlepiej stworzone przez żywą osobę, a nie syntezator mowy]. Wymowa jednak nie jest tematem tego wpisu i nie ma (zazwyczaj) wpływu na tłumaczenie. Drugim, kluczowym czynnikiem jest właśnie… KONTEKST. Krótkie objaśnienie, jakiej realnie sytuacji dotyczy dane słowo albo przynajmniej z jakiej pochodzi kategorii (np. podanie, że to zwrot prawniczy, medyczna nazwa, część czegoś konkretnego etc.).  Tłumacz Google, choć udoskonalany regularnie (i naprawdę znacznie poprawiony, porównując aktualny stan z jego możliwościami sprzed 15 lat) NIE POSIADA tej opcji.

Po wrzuceniu np słowa rzucać, wyrzuci nam w 99% „throw”, ewentualnie poniżej podając inne możliwości. Nie wiemy jednak zazwyczaj, czym one się realnie różnią. Jasne, że to ryzyko można zminimalizować odrobinę poprzez całe frazy. Warto wpisywać ten kontekt od razu, a robot google podpasuje [zazwyczaj, bo nie jest nieomylny] całe zdanie/wyrażenie. Nie zawsze mamy jednak taką możliwość. Kolejną pomocną sprawą okazują się przykładowe zdania z użytym zwrotem. Większość słowników, która posiada tę funkcję, zaznacza nawet, czy były one weryfikowane, czy stworzone automatycznie przez algorytm (wtedy mogą zawierać błędy, więc ostrożnie).

 

Jakie elektroniczne (online) słowniki polsko-angielskie polecam?

Nietrudno domyślić się, że translatora google w większości przypadków nie polecam. Jest niestety zbyt okrojony. Mimo swojej popularności i wygody, nie jest w stanie rozwiać większości wątpliwości, które przytaczam w tym wpisie.

Jest natomiast w intenecie co najmniej kilka wartych uwagi słowników polsko-angielskich/angielsko-polskich. Moje osobiste zestawienie znajdziesz w kolejnym wpisie. 🙂

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *