W TYM wpisie zapowiadałam nową serię i oto jest.
Tym razem na tapet: symbole fonetyczne.
Linkowałam też wtedy symbole fonetyczne, ale dobrego nigdy za wiele, a więc proszę bardzo, chcesz zajrzeć od razu? Kliknij TU.
Chcesz pobrać w wersji bardziej przystępnej Polakom? W 2007 Michał Kluz wypuścił świetny (moim zdaniem!) spis. Znajdziesz go TUTAJ. Uwaga! Sam autor zastrzegł, że wyjaśnienia i przykłady nie są doskonałe. Na początek jednak zdecydowanie wystarczą. >POBIERZ PDF<. *
Symbole fonetyczne są oczywiście niesamowicie ważne, jednak samo zostawienie ich tutaj byłoby z mojej strony wielkim nieporozumieniem i niedopatrzeniem. Powstaje bowiem pytanie: jak je ugryźć? Jak zacząć? I czy naprawdę są takie potrzebne? Jak i kiedy można je wykorzystać i czy jeśli zdeduję się bez nich obejść uzyskam takie same efekty? W końcu to 44 dodatkowe znaczki… Skąd w ogóle wzięły się symbole fonetyczne i po co nam one?
Symbole fonetyczne – wyjaśnienie
Zastanawiasz się, czym właściwie są te znaczki, po co to komu i czemu jest ich tak wiele? Pochodzą z międyznarodowego alfabety fonetycznego. To, co widzisz powyżej, to jego uproszczona wersja. Zawiera tylko znaki odpowiadające dźwiękom występująym w języku angielskim.
W języku mamy dwa podstawowe sposoby komunikacji: pisaną i mówioną. Za pisaną odpowiadają znaki pisane, czyli litery. Za mówioną dźwięki, czyli głoski. Często bywa tak, zwłaszcza w językach opartym na alfabecie łacińskim, że jedna litera reprezentuje kilka głosek. I co z dwuznakami? No, robi się ewidentny problem w trakcie próby przeniesienia słowa mówionego na realia zapisane (a jak inaczej wiedzę utrwalić i przekazać?!).
Tak np w języku polskim mamy literkę „B”. Teraz spróbuj wypowiedzieć ją głośno. Są dwie możliwości – „By” lub „be”. Nazywa się ona „be”, ale przecież w mowie, a więc fonetycznie, odpowiada za „by”. Bułka to.. „bułka”, a nie „beuełkaa”. Czapka to nie „cyzapeka”. No, właśnie. Myślę, że te przykłady wystarczająco jasno wyjaśniają potrzebę dodatkowego – fonetycznego alfabetu. Problemu wieloznaczności/niełączliwości bezpośtredniej pisowni w odniesieniu do wymowy (brzmienia) materiału, który musi zapisać.
Do czego służą?
Przede wszystkim do prawidłowej wymowy. Przekręcanie i upraszczanie dźwięków może prowadzić do różnych niezręczności, a nawet całkowicie zamazywać przekaz.
zdecydowanie różni się od „thin” [cienki]
oraz „pin” [szpilka, zawleczka]
a są one notorycznie mylone w wymowie. Dzięki zapisie w alfabecie fonetycznym sprawa jest dosyć jasna (wystarczy spojrzeć na niebieskie zapisy fonetyczne).
Jak się ich uczyć? Najlepiej partiami lub pojedynczo. Bawić się brzmieniem, zapisem. Spróbować przerabiać tekst pisany, zgadując, jak wyglądałby w alfabecie symboli fonetycznych. Symbole fonetyczne znajdziemy również każdym słowniku – zarówno tym, w którym poszukujemy definicji słów, jak i tych pomagających nam przełożyć je na mowę ojczystą.
Czy same symbole wystarczą do nauki wymowy?
Wyobraźmy sobie zatem sytuację, że dość dobrze opanowaliśmy symbole fonetyczne i bez problemu umiemy je nie tylko usłyszeć, rozpoznać, ale nawet powtórzyć – czy to wystarczy, by nasza wymowa była całkowicie prawidłowa? Niestety nie.
Zostając jeszcze przy samych symbolach – musimy pamiętać, że dwukropek/dwa trójkąciki przy samogłoskach to po prostu wydłużenie jej (często łączone z pominięciem kolejnej litery – tzw. silent letters). Apostrof stawiany przed konkretną sylabą oznacza natomiast jej akcentowanie.
Brak błędów w obrębie osobnych dźwięków to bardzo dobrą bazą do ćwiczenia ich połączeń na poziomie całych słów, zdań, a nawet dłuższych form.
Jeśli jednak jakiś jeden konkretny dźwięk sprawia ewidentną trudność, nie znaczy to wcale, że nie możesz przejść do kolejnego kroku. Oczywiście warto próbować łączyć te dwa aspekty (osobne dźwięki, jak i mowę połączoną – connected speech), oddechy, akcenty itd. Nic nie stoi na przeszkodzie. Choć faktycznie pojedyncze dźwięki – jako podstawa – są tutaj kluczowe i na pewno opanowanie ich wiele pomoże.
Ostatecznie jednak może się zdarzyć, że nie będziesz musiał ćwiczyć wymowy w żaden wyszukany sposób. Wejdzie ona po prostu naturalnie. W końcu w dzieciństwie też nie wszyscy chodzili do logopedy, prawda?
* W momencie, gdy sama plik znalazłam, funkcjonował on na licencji Creative Commons – nieodpłatne korzystanie i powielanie, całkowicie pozbawione celów zarobkowych. Udostępniam zatem plik niekomercyjnie i z poszanowaniem autorstwa, jedynie w celu okazowym i edukacyjnym. Proszę, zrób z niego użytek wyłącznie naukowy – nie przerabiaj, nie sprzedawaj!
Więcej z tej serii znajdziecie klikając w kategorię wymowa. Można też przejść bezpośrednio do konkretnych wpisów (w z upływem czasu i poszerzania serii, będę dodawać kolejne pozycje do listy) :