Jak uczyć się wymowy języka angielskiego [cz. I]

jak uczyć się wymowy języka angielskiego

 Jak uczyć się wymowy języka angielskiego

… oraz jak jej nie uczyć. | tą wymową to jest faktycznie spory problem. Wydawałoby się, że sprawa prosta – przestudiować (ze zrozumieniem) alfabet fonetyczny (np TUTAJ), starać się tego trzymać i załatwione. Niestety w praktyce nie jest tak łatwo. Pierwsze, co należy wiedzieć o wymowie j. angielskiego to sprawa, że NIE MA JEDYNEJ SŁUSZNEJ OPCJI WYMOWY. Nawet uproszczenia typu „w brytyjskim jest tak, a w amerykańskim jest tak” stosowane przez wielu nauczycieli  (w tym również native) to grube, naprawdę bardzo grube niedopowiedzenie. OK, jest Received Pronunciation, czyli – niby – opcja najbardziej ustandaryzowana i oficjalna. Szkoda tylko, że jednocześnie jedna z najbardziej niepopularnych w praktycznym użyciu (codziennym zetknięciu z natywnymi użytkownikami).

Bardzo ciekawie obrazuje obrazuje ten fenomen Anglophenia, popatrzcie:

A przecież to tylko brytyjskie akcenty. Gdzie reszta? No, właśnie… Pytanie: jak uczyć się wymowy języka angielskiego spędza sen z powiek wielu osobom. Wiele też usiłuje znaleźć na to pytanie jedyną słuszną odpowiedź w rodzaju: chcesz brzmieć ładnie, poprawnie, czysto, ucz się RP. Albo akcentu z Waszyngtonu. Tylko wtedy naprawdę twoja wymowa będzie poprawna. Albo co gorsza, w opcji bardziej hardkorowej: „ucz się MOJEGO regionalnego akcentu” wciskane przez rodowitych Brytyjczyków/Amerykanów na lektoratach, w lekcjach wideo itd. itp. Hmm… jestem fanką British English i widzę jeden mały problem. Albo i dziesięć. Proszę bardzo:

 

Jak uczyć się wymowy języka angielskiego – antyprzykład!

Jeśli przeczytałeś chociażby kilka z moich wpisów, domyślasz się pewnie, że uwielbiam wszelkiego typu wideo. Materiały autentyczne (a więc tworzone przez rodowitych użytkowników języka – najczęściej dla rodowitych) w postaci filmików są moim bezwzględnym numerem jeden. Wiele razy (np TUTAJ) wspominałam, że słuchanie jest moim zdaniem najtrudniejszą umiejętnością językową i wpływa bezpośrednio na mówienie (zarówno płynność, jak i wymowę). Uwielbiam Youtube i Vimeo, naprawdę! I nie przesadzę, jeśli powiem, że przejrzałam materiały już chyba wszystkich istotniejszych lektów/trenerów/nauczycieli angielskiego, którzy dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniem za pośrednictwem videoblogów. A na pewno wszystkich brytyjskich. Ich lekcje dotyczą phrasal verbs czy innego działu słownictwa, życiowych sytuacji, kontekstów kulturowych, gramatyki i oczywiście wymowy.

Kilka lat temu trafiłam na kanał English with Lucy. Początkowo bardzo mnie zachęcił. Młoda, ładna dziewczyna, wyraźny akcent RP, bardzo przystępna szybkość wypowiedzi, życiowe przykłady i porady. Kilka spraw wokół jej kanału przyciągnęło jednak moją uwagę. W negatywny sposób, dodajmy. Sprawy te uznałam już na pierwszy rzut oka za dość kontrowersyjne.

A zapowiadało się tak dobrze…

Nie tylko ja uznałam Lucy za ciekawostkę w branży i przykład warty śledzenia. Szybko znalazła rzeszę fanów, a wyświetlenia jej kanału biły kolejne rekordy. I dobrze. I słusznie. Zaczęła na swoim kanale zarabiać – też słusznie. W końcu to też praca. I do tego doceniana, więc czemu miałaby nie być… wyceniana. Tyle że sponsorzy jej kolejnych filmików (głównie jedna platforma do nauki angielskiego na L.) wymuszali długie reklamy na wstępie. I tak właśnie otrzymywaliśmy od Lucy kilkunastominutowy filmik, z którego 1/3 trzeba było całkowicie opuścić/przewinąć, żeby dało się zapamiętać cokolwiek poza tym, że link do platformy znajduje się albo w odnośniku na ekranie, albo w opisie filmu. Okropnie wkurzające, muszę przyznać. Właśnie z tego względu przestałam (tak często) polecać ten kanał swoim kursantom. A jeśli już polecałam, to ze stanowczym ostrzeżeniem…

Jest jeszcze druga rzecz, która może w przypadku Lucy nieco szokować (szczególnie, jeśli nie zna się typowej – i oczywiście po części stereotypowej!) mentalności poddanych królowej Elżbiety II. Otóż… Lucy, mimo urokliwej aparycji, spokojnego tonu i nienarzucających się tematów kolejnych odcinków wydaje się mieć problem. A mianowicie, bywa odrobinę… zbyt pewna siebie, a momentami nawet ksenofobiczna. Podkreślam: momentami! Docenić należy np materiały, do stworzenia których zapraszała gości z Ameryki, Australi czy nawet innych regionów Zjednoczonego Królestwa.

Punkt zwrotny, czy tylko standardowe działanie?

Często jednak używa zwrotów sugerujących, że tylko osoba władająca preferowanym przez nią samą akcentem będzie mówiła POPRAWNIE, PORZĄDNIE, ELEGANCKO, W SPOSÓB ZAAWANSOWANY. Nie można nazwać tego jednostkową wpadką, gdyż komentarze i porady tego rodzaju zdarzają się u niej, można powiedzieć, w miarę regularnie/cyklicznie. Czy fani to zauważali? Zwykle spotykało się to z większym lub mniejszym odzewem w komentarzach (które – oddajmy uczciwość! – nie były kasowane), ale z racji tego, że autorka nawiązuje co jakiś czas do innych opcji dialektu, a poza tym utrzymuje dość równy poziom tzw. kontentu, większość została jej chyba zwyczajnie wybaczone. Prawdziwe apogeum przypadko – nieszczęśliwie dla lektorki – na czas przewrotów/zamieszek antydyskrimacyjnych w Stanach Zjednoczonych.

 

Lucy opublikowała odcinek, w którym stwierdziła, że „by brzmieć PROFESJONALNIE –  a więc, jak doprecyzowała – JAK OSOBA WYKSZTAŁCONA – należy wypowiadać dane słowa w konkretny sposób…

Później typowo dla siebie przeszła do nauczania RP. Sugeruje to w pewien sposób, żeby brytyjski akcent ma być tożsamy z edukacją, inteligencją… OK. Przyznajmy: akcent RP faktycznie JEST kojarzy z wyższymi sferami. Poza tym to tylko interpretacja, a sama autorka zapewne wcale nie miała na myśli bycia ofensywną dla ludzi z innego kontynentu i kraju. Nie wzięła pod uwagę takiego odzytu. Zapewne „profesjonalny” uznała za synonim dla „zaawansowany w moim kursie wymowy”. Odzew był natomiast ogromny – natychmiast spadła na nią fala krytyki. Zarówno ze strony uczących się, jak i kolegów po fachu.

Przykład tutaj:

To super ważne, by wziąć pod uwagę jedną zasadniczą kwestię. Jak wspominałam wyżej – English with Lucy to kanał do nauki BRYTYJSKIEJ FORMY WYMOWY, A NIE OGÓLNIE ANGIELSKIEGO (chociaż zdarza jej się zapraszać zagranicznych opcji). Mówiąc bardziej precyzyjnie: do nauki Received Pronunciation (RP). A więc będziesz brzmieć profesjonalnie W RAMACH BRITISH ENGLISH, W RAMACH RP. Nie powiedziała nigdzie, że inni nauczyciele i inne formy wymowy brytyjskiej czy jakiejkolwiek innej są złe, gorsze, nieodpowiednie czy nieprofesjonalne. Skierowała swój, okraszony uwagami o edukacji materiał do KONKRETNEJ GRUPY DOCELOWEJ. Nikogo zatem formalnie nie obraziła, przynajmniej nie otwarcie.

Finał i wnioski?

Na kanale Lucy pojawiły się przeprosiny… typowo Brytolskie w stylu „przykro mi, że poczułeś się urażony” w przesady, kajający się sposób. Widziałam takie zachowania już wielokrotnie na bardzo różnych płaszczyznach.  Strasznie to teatralne. Niezbyt wiarygodne. Ale są. To trzeba odnotować i docenić. Dziewczyna dostrzegła problem. Cała sprawa ma jednak swoją jasną stronę. Środowisko ELT (English Language Teaching) oraz ESL (English as a Second Language) cierpi na podobne „dolegliwości” i „niedomagania”, to nie jest wina jednej nauczycielki, która palnęła gafę. Moment natomiast jest o tyle przełomowy, że daje nadzieję na poprawę sytuacji. Na przemyślenie i przebudzenie osób o podobnej postawie. Prawdziwe zmiany, które przełożą się na jakość nauczania (nie tylko wymowy).

 

I jeszcze słówko na koniec: pamiętaj! Niezależnie jaką opcję akcentu wybierzesz, na pewno nie będzie ona w niczym gorsza albo mniej profesjonalna od innych. Różnorodność zawsze jest osią lingua franca. I to jest bardzo cenne.

 

 

PS

Oznaczenie części pierwszej w tytule dzisiejszego wpisu to nie przypadek. W ten sposób zaczynamy nową, kolejną już serię wpisów. W kolejnych odcinkach znajdziesz praktyczne wskazówki i porady, jak uczyć się wymowy. Co robić, by nauka szła płynnie i jakie materiały autentyczne warto oglądać.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *