Jak przestać być uczniem i zacząć być użytkownikiem języka angielskiego

Na początek trochę prywaty i wyjaśnień.

Wierząc, że „do wszystkiego” znaczy tyle co „do niczego”, postanowiłam zawęzić swoją grupę docelową jedynie do osób zaawansowanych i uczę w zasadzie tylko osoby od poziomu B1 do C2 (z dwoma Wyjątkami, które dostaną oczywiście swój Osobny Wątek niebawem). Dlaczego zaawansowani i dlaczego mają przestać być uczniami?

Teoretycznie odpowiedź jest prosta: skoro są przecież zaawansowani, to powinni wykazywać największą gotowość. Teoretycznie.

Otóż wbrew pozorom jest to najbardziej wymagająca grupa (troszkę więcej o tym: TUTAJ). Mimo niewątpliwego doświadczenia w uczeniu się i praktykowania języka angielskiego to właśnie te osoby są najbardziej podatne na pułapki językowe. I ciągle słyszę to samo.

Uczę się już tyle lat, że straciłam nadzieję…

Skończyłem milion kursów i dalej nie czuję się swobodnie. 

Niby używam angielskiego w codziennej pracy, ale dalej jakoś tego nie czuję. 

I ciągle ten sam schemat. Ciągły etap plateau, ciągła frustracja. Spędzone godziny, przerobione materiały, wyczerpane pomysły na wątki do dyskusji… i jasne, postępy są, swoboda jakoś rośnie, ale dalej jest to samo, dalej czujemy (i TY – jako uczeń i JA – jako twój Trener Kompetencji Językowych) mamy poczucie, że kręcimy się w kółko.

I tłumaczę, i mówię, i pokazuję.

Oto ostatnie dwa „cięższe”, ale niestety dość powszechne przypadku ewaluacji po lekcjach:

PRZYKŁAD 1:

  • Ćwiczymy kompetencje językowe od dłuższego czasu. Masz dość szeroki zasób słownictwa, (przynajmniej teoretycznie) poznałeś już prawie wszystkie ważne struktury gramatyczne. Twoje wypowiedzi są jednak jak rozsypane słowa, szukasz idealnych, zaawansowanych słówek, by wyrażać się precyzyjnie, co w większości przypadków udaje się całkiem nieźle… ale w ogóle nie ma w tym płynności.
  • Niby rozwiązujesz wszystkie zadania sprawnie, niby jedyną trudnością w odpowiedzi na pytania z TALKING CARDS okazuje się wymyślenie argumentu/przykładu, a jednak dalej to brzmi nienaturalnie.

PRZYKŁAD 2:

  • Rozmawiamy dość swobodnie o codziennych czynnościach, ale twoje wypowiedzi brzmią jak rozkazy. Brak złych intencji odczytuję bardziej z tego, co już o tobie wiem niż z tego, co i jak mówisz. A przecież po angielsku będziesz rozmawiał głównie z ludźmi, którzy nie znają cię dobrze! Potem przychodzisz i powtarzasz, że ciągle masz w głowie, jak powiedziałam, że jesteś wredny i starasz się to w swoich wypowiedziach zmienić, ale jedynym tego śladem [dla mnie] jest… twoje zapewnienie.
  • Rozmawiamy płynnie, skacząc z tematu na temat, zgadzamy się, sprzeczamy, dyskutujemy lub żartujemy na etapie Człowiek-Człowiek (a nie Mentor-Dobry Przykład i Uczeń), używając dość prostego zakresu słownictwa, jednak twoje wypowiedzi są stylistycznie skrajne różne od moich, wymuszone i nienaturalne.
DLACZEGO TAK SIĘ DZIEJE?

Odpowiedź jest prosta: BO JESTEŚ UCZNIEM. No i co w tym dziwnego? – zapytasz, bo przecież skoro przychodzisz na zajęcia, płacisz ciężkie pieniądze i dostajesz fakturę na usługę „lekcje angielskiego”, to jesteś uczniem, logiczne. Otóż, to nie jest takie proste. Przede wszystkim powinieneś być użytkownikiem!

Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? Jak przestać być uczniem i zacząć być użytkownikiem języka angielskiego? Przecież uczymy się całe życie, przecież chcesz się nauczyć, to jak masz nie być uczniem? Nauczycielka angielskiego i mówi, że należy przestać być uczniem? Zwariowałam? Może.

Ale to jest właśnie ten problem egzaminu zdanego na C1, codziennego kontaktu, rozumienia i zarządzania skomplikowanymi sprawami w obcym języku przy jednoczesnym braku poczucia swobody.

Jak przestać być uczniem i zacząć być użytkownikiem języka angielskiego?

Naprawdę smucą mnie takie przypadki, chociaż sama przecież przez to przechodziłam, starając się nauczyć języka hiszpańskiego, a nawet… tak, tak, zgłębiając tajniki angielskiego, którego przecież uczę się każdego dnia i pewnie nigdy nie przestanę.

Jednak smuci mnie to, bo naprawdę moim marzeniem/celem/ambicją jest, żebyście przestali być uczniami. Żebyście nie patrzyli na to pod kątem:

  • ale ja nie mam słówek, brakuje mi słownictwa,
  • ale ja nie pamiętam struktur,
  • ale ja wkuwam listę słówek codziennie i znów zapominam..

Wszystko pięknie, ale jak wyjść z zaklętego koła

Jestem  fanką  MATERIAŁÓW AUTENTYCZNYCH (nie lubię filmików i czytanek spreparowanych do podręczników, nudzi mnie to śmiertelnie). Jaką przewagę mają materiały autentyczne? Możesz z nich kopiować konkretne frazy dopasowane do sytuacji. Żywe, naturalne frazy, które potrafią tchnąć w życie w rozmowę!

Używaj skrótów

Zdanie: Our breakfast was not mutual, because you did not eat.

A nie można by tak powiedzieć: „didn’t”? Już przez użycie „mutual” brzmi to nieco formalnie, ale przecież wszystko zależy od kontekstu. Sytuacja swobodnej rozmowy pozwala przecież na uproszczenia pod względem struktur. Na filmiku Anglik powiedziałby:

We didn’t have a breakfast together ’cause you didn’t eat.

Albo: Our breakfast wasn’t mutual ’cause you didn’t eat.

Używaj zwrotów grzecznościowych, by „zmiękczyć” wypowiedź

Może to trudne, może nienaturalne, bo przecież w polskim języku, zwłaszcza dzisiaj, zdania tego typu nie są dość powszechne, ale naprawdę Anglicy czy Amerykanie okraszają swoje prośby „please”. Najczęstszą formą odmowy jest „I’m afraid, i can’t do it” albo „sorry about that”, natomiast o długopis poprosiliby w ten sposób:

Can I borrow a pen, please? 

[Lub, jak wolałaby podręczniki z wydawnictwa Oxford: May you pass/give/lend me your pen, please„.

A fraza „i kindly request” brzmi dużo milej niż „i need it”.

Powiesz: ale to jest fałszywa uprzejmość, przecież Brytole tak nie myślą, nie podlizują się, a ja jestem miły i dobrze wychowany. To jest kwestia KULTURY JĘZYKA, a nie KULTURY OSOBISTEJ. Dobre intencje i wychowanie jest ważne, ale jednak w relacjach ważniejsze jest nie to, że miałeś dobre chęci, ale to, jaki ostatecznie przedstawiasz obraz siebie.

Używaj question tags

Mieszkamy na co dzień w Polsce, zatem słyszymy język polski. Jakie są najczęściej powtarzane przez Polaków słowa? Mój mały research dowodzi, że najczęściej repetujemy zupełnie zbędne z punktu widzenia „wydajności” partykuły – dodatki typu „co nie?”, „tak?”, „prawda?” na końcu zdania. Jedyną ich realną funkcją jest nawiązanie swobodnej i bezpośredniej relacji z odbiorcą wypowiedzi. Hej, hej, czy to właśnie nie to, czego potrzebujesz po angielsku? Taki drobiazg, a już +100 do naturalności.

Używaj question tags poprawnie

Niestety QUESTION TAGS mają swoje konkretne zasady i reguły, które są bardzo intuicyjne, ale trzeba je jednak najpierw przyswoić… I tu pojawia się problem. Spora część moich uczniów (a więc, powtórzmy: osoby, które opanowały język angielski na poziomie jakoś tam zaawansowanym!) po prostu kopiują, kończąc zdanie z pozostawionym samopas „yes?”

Zdanie: The exhibiotion really inspiring yes? 

Po prostu brzydkie (przecież nie prosicie o potwierdzenie, opowiadacie o własnych doświadczeniach)! Jeśli już musisz kopiować polskie opcje, to spróbuj kończyć wypowiedź poprzez „right”, które jest dość powszechne w języku naturalnym, a znaczy tyle samo, co polskie „tak”. Natomiast NIGDY nie słyszałam, żeby jakiś natywny użytkownik robił to, korzystając z „yes”. Fajnie jest być wyjątkowym, ale tym razem nie bądź! I znów +100 do naturalności.

Prócz tego, że nałogowo oglądam (z uczniami lub sama) autentyczne materiały, jestem też gadułą. Słyszeliście kiedyś gadułę w języku angielskim? Najczęściej jej wypowiedzi wyróżnia występowanie tzw. zapychaczy.

I moje zdanie z niedawnej rozmowy z jednym z uczniów:

’Cos he was, like, i don’t know, somehow awful. So low in quality of performance.

Zdanie dość niechlujne – to prawda. Ale w ogóle dzisiaj bym go nie zmieniła/poprawiła, gdyż było po prostu naturalne.

Oczywiście nadużywanie „zapychaczy” jest raczej komiczne, a ich autor bywa postrzegany jak słabo wykształcony czy nieinteligentny, przez co nie traktujemy go poważnie, jednak wrzucenie do wypowiedzi raz na jakiś czas dodatkowych słówek nada jej spójności, zakryje ewentualne sekundy spędzone na szukaniu w głowie tego, co chce się powiedzieć. Na przykład w TYM filmiku Jutuber z EAT DREAM SLEEP ENGLISH (którego oczywiście polecam) krytykuje muzyka za nadużywanie słowa „like”.  Weźmy pod uwagę, że Ed ma tę przewagę, iż jego wypowiedź jest właśnie autentyczna, swobodna, niewymuszona i nieprzygotowana wcześniej.

Analogicznie: jeśli rozmawiamy, spokojnie wrzucaj cząstki jak „so on”, „and stuff”, „like”, kind of”, „somehow”, „sort of”. W nadmiarze nawet miłość szkodzi, ale wyrób sobie nawyk. Skoro tak robią UŻYTKOWNICY języka, bądź UŻYTKOWNIKIEM.

Technika small change, big difference

Na początek wystarczy te 4 proste nawyki. Pierwsze 30 razy musisz zaimplementować frazy i struktury świadomie, celowo, z uwagą. Za 31 razem wskoczą automatycznie, zapewniam.

Wprowadź je w życie, a efekt będzie widoczny z daleka, czyli jak zwykle u mnie: mała zmiana, wielka różnica. Taka praca trwa dłużej, ale efekty zostają na zawsze. I o to właśnie chodzi.

Tylko w takie wierzę. I w ciebie też wierzę, mój drogi Prawie-Użytkowniku.

Pamiętaj: „język to dzikie mięso” jak pisał klasyk. Ale język to też przede wszystkim narzędzie, a nie miejsce docelowe.

 

być użytkownikiem języka angielskiego

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *