Nauka angielskiego na poziomie średniozaawansowanym i nienauka

nauka angielskiego na poziomie średniozaawansowanym

Nauka angielskiego na poziomie średniozaawansowanym to katorga?

Ile trwa ten nieszczęsny poziom średniozaawansowany? Dlaczego reklamy kursów mówią, że potrzebuję dwóch lat, żeby dobrze nauczyć się języka, chociaż ja się już męczę przeszło 10 lat? Czy  nauka angielskiego na poziomie średniozaawansowanym ma w ogóle sens? Dlaczego chodzę na te lekcje, robię zadania i nie czuję żadnego postępu?

Pytania tego typu często zaprzątają głowę moich kursantów, bo przecież mierzę się głównie ze szlifowaniem zdolności językowych osób na poziomie intermediate oraz upper-intermediate.

Jak powinna wyglądać i ile trwać nauka na poziomie średniozaawansowanym?

Na początku trzeba się w ogóle zastanowić: co to w ogóle znaczy – średniozaawany?

Według British Council (jednego z moich autorytetów w temacie teorii nauczania, choć materiały mają zawsze zaniżone) wyróżnić należy trzy podstawowe poziomy. Każdy z nich z kolei rozłożyć można na mniejsze jednostki:

  • początkujący A1–A2
  • średniozaawansowany B1–B2
  • zaawansowany C1-C2

Największy zakres wiedzy znajduje się właśnie w przedziale pomiędzy B1 a C1, czyli w tym nieszczęsnym średniozaawansowanym poziomie. Zakres materiału jest ogromny i dotyczy to każdej z pięciu umiejętności językowych.

 

Dlaczego nauka angielskiego na poziomie średniozaawansowanym trwa tak długo?

To właśnie tam poznajemy zawiłości gramatyczne, bardzo poszerzamy słownictwo, szlifujemy odmiany i wymowę. To naprawdę mnóstwo informacji do przyswojenia, dlatego jest tak trudno i ciągnie się.

Oczywiście są wyjątki, ale o ile do mocnego A2 można dojść w kilka miesięcy, a nawet tygodni, to nie znam przypadku, któremu udało się przejść do B2+ w czasie krótszym niż dwa lata. I to nic złego!

Co więcej, to właśnie osoby na tym poziomie dotyka problem tzw. blokady językowej. Na początku przecież wszystko szło świetnie – każdy kolejny kontakt z językiem rozszerzał słownictwo, był wyraźnym, ewidentnym postępem i dawał praktyczne umiejętności. Przy szumnym B1 zaczynają się schody. Dlaczego? Potrafisz już jako tako wyrazić się na wiele tematów. Zaczyna ci to jednak nie wystarczać, gdyż coraz częściej dostrzegasz, że mówisz wolniej i prościej niż byś chciał. Zachłyśnięcie się nowym słownictwem, obecne tak często na początku, przeradza się we frustrację, bo chciałbyś już dokładnie wyrażać swoje myśli i dyskutować w sposób szczegółowy. Dodatkowo przykłada się do twojej irytacji fakt, że uczysz się i uczysz, ale nie czujesz większego postępu. Więcej: masz wrażenie, że w ogóle się nie uczysz.

Pułapki

Nauka angielskiego na poziomie średniozaawansowanym niesie ze sobą kilka pułapek, których powinieneś unikać.

1.Stagnacja i nuda

Uczysz się już długo. Zacząłeś tak dawno, że nawet nie pamiętasz. No, nie – znowu ten angielski! Uczysz się już bardziej automatycznie, z nawyku niż z chęci. Robisz to kompletnie bez zastanowienia, bo gdybyś miał się zastanowić, czy ci się chce, to odpowiedź zwykle byłaby negatywna. Wszyscy to znamy.  Bardzo trudno uniknąć tej pułapki, ale jak najbardziej jest kilka spraw, które pomogą. Uczysz się z kimś? Najważniejszym punktem jest nauczyciel/trener/lektor albo/i grupa, do której się zapisałeś. Istotne, żebyś znalazł z nimi nić porozumienia na poziomie osobowości. Tzw. chemia naprawdę wiele załatwia.  To zabrzmi wrednie, ale mam zasadę, że jeśli kogoś nie lubię, rezygnuję z nauczania. Powody są dwa. Oczywiście dla własnego spokoju i wygody, wcale nie przeczę. Ale w równym stopniu powodem jest dbałość o postępy. Jeśli się nie dogadujemy, trudno, żeby taka praca przynosiła jakiekolwiek wymierne efekty.

2. Zniechęcenie z powodu braku poczucia postępu, wrażenie straty czasu

Na pewno uczysz się już długo i masz wrażenie, że Twoje wysiłki stanęły w martwym punkcie. To zupełnie normalne! Schemat, który widzisz po lewej, przedstawia średni odczuwalny (!!!) przyrost wiedzy podczas nauki jakiegokolwiek języka. Linia trendu przedstawia uśrednione dane, które otrzymałam od kursantów lub po prostu moje obserwacje na ich temat. Oczywiście w niektórych przypadkach zakrzywienia mogą być bardziej drastyczne (głównie w dół, ale nie jest to wcale regułą). Fazy constans są jednak nieuniknione dla każdego i pojawiają się właśnie pod koniec poziomu początkującego i przy finiszu etapu średniozaawansowanego.

Co ciekawe, amerykański psycholog George Leonard opracował kiedyś ogólny schemat zdobywania jakiejkolwiek umiejętności tzw.mastery curve – wykres załączam poniżej.

W zasadzie podobne, prawda? Niczym się zatem nie przejmuj. Jeśli czujesz fazę plateau, to po prostu znaczy, że jesteś w ważnym punkcie opanowywania umiejętności. W zasadzie podstawowa różnica pojawia się w fazie początkowej. Tutaj posiadanie wiedzy i jej realne odczuwanie nie pokrywają się. Dzieje się tak dlatego, że kiedy znasz, powiedzmy, 10 słów i uczysz się kolejnych 10, jesteś szczęśliwy i pełen entuzjazmu, bo znasz już całe 100% więcej. Do realnej konwersacji (praktycznego użycia wiedzy) potrzebujesz jednak jeszcze kilkunastu lekcji…

3. Brak świadomości swoich błędów i pracy nad nimi

Nie umiesz, bo nie powtarzasz. Ot i rozwiązanie. Nie powtarzasz, bo nie wiesz co. Niby zdajesz sobie sprawę z tego, która ze zdolności językowych jest twoim najsłabszym punktem, ale jakoś nie poświęcasz tych głupich 20 minut dziennie na słuchanie, nie zaglądasz do słówek albo robisz to skokowo. Nie analizujesz wypowiedzi pisemnych pod kątem ewentualnych poprawek, tylko ciągle zostajesz przy opcji „no, znów się tej mojej anglistce nie podobało, w sumie sam też jestem niezadowolony, ale co mam się powiesić, czy co?”. Wpadłeś też już dawno w pułapkę „nowe, nowe”. Więcej tematów, więcej słownictwa, więcej, więcej… A potem niewiele zapamiętujesz i pętla się zamyka.

Powtórki są kluczowe! Powtórz wszystko, co do czego masz jeszcze jakieś wątpliwości. Zastanów się, jakie konstrukcje w teorii umiesz, ale praktycznie nigdy (lub prawie nigdy) ich nie używasz. Jeśli nie jesteś w stanie [z różnych powodów] zrobić tego samodzielnie – poproś swojego nauczyciela/tutora/trenera/lektora/osobę prowadzącą (jakkolwiek ją nazywasz). Zróbcie analizę potrzeb językowych, niezbędne powtórzenie materiału. Zbudujcie wspólnie bazę. Czasem cofnięcie się o kilka kroków jest kluczem do „więcej”

4.Robienie w kółko tego samego

Z czego – poza normalną koleją rzeczy, wynikają pierwsze trzy punkty? Wpadłeś w pułapkę, która czyha głównie na fanów nauki z podręcznika lub aplikacji, ale nie tylko. Częstym problem z ulubioną metodą jest to, że staje się ona jedyna, przez co szkoli tylko konkretne umiejętności lub ich aspekty, pozostawiając inne w tyle i tle. Wprowadź językowy płodozmian! Czytaj, oglądaj, rozwiązuj, poznawaj teorie i zasady. Zaglądałeś na forum językowe? Zdecydowanie warto! Nie ograniczaj się. Trzymanie się kurczowo tego samego owszem, może dać eksperckość w jednej dziedzinie/opcji. Np. oglądając bez przerwy serial Suits, będziesz znał mnóstwo synonimów słowa „oszust” i „załatwić” – można już zaszpanować. Czasem warto byłoby  poznać też inne rejestry. Od lat przerabiasz „Grammar in use”. Na pewno rozbrajasz już wszelkie typy zadań. To teraz pora na to, byś sam jakieś ułożył. Najlepiej w oparciu o tzw. materiały autentyczne. Najważniejsza zasada: nauka angielskiego na poziomie średniozaawansowanym wręcz nie może być jednostajna!

5.Niesystematyczność

Brak konsekwencji to twój największy wróg. Wyobraź sobie, że postanowiłeś schudnąć i zapisałeś się na siłownię, którą odwiedzasz jednak od wielkiego dzwonu. Efekt? Raczej mierny, bo twoje ciało nie tylko nie wyćwiczy się, ale zwyczajnie… nawet jeśli spalisz cokolwiek za pierwszym razem, zanim nadejdzie drugi, ciało zdąży wszystko zapomnieć. Analogicznie jest z nauką. Postaw sobie cel i walcz. Tak jak nie można być trochę w ciąży, nie można szlifować umiejętności „jak się przypomni”. To tak po prostu nie działa, chociaż każdy chciałby znaleźć jakiś magiczny sposób. Przestań się zatem pieścić ze sobą, a zacznij naprawdę coś robić. „Naprawdę” oznacza częściej niż raz na pół roku przez pół godziny, serio. Nauka angielskiego na poziomie średniozaawansowanym nie wymaga od ciebie niesamowitych wyrzeczeń, tylko uczciwości względem siebie i swoich założeń oraz odrobiny wysiłku. Wierzę, że skoro dotrwałeś aż do tego momentu wpisu, stać cię na niego.

6.Ciągłe zmiany i przeskoki

Punkt mocno powiązany z poprzednim, czyli brakiem systematyczności. Tym razem nie dotyczy jednak regularności i długości przerw pomiędzy „zasadaniem”, zabieraniem się do nauki.

Co najmniej kilkukrotnie widziałam, jak kursanci wpadali w sidła zbudowane odwrotnie do opisanych wyżej. Pisali, co robią w ramach praktyki lub pokazywali listę postanowień. Treść każdej wiadomości była zupełnie różna. Chcieli tworzyć opowiadania, żeby za chwilę zabrać się za oglądanie tutoriali po angielsku, ale kolejnym razem zapominali o powyższych, stwierdzając, że prowadzenie bloga/instagrama/kanału na YT/ to ich prawdziwy cel i pasja. Na kilka tygodni oczywiście, bo za chwilę wpadali na kolejny pomysł, kompletnie porzucając poprzednie i tak np zabierali się za rozwiązywanie zadań, żeby nie skończyć nawet pierwszego rozdziału podręcznika. Jaki skutek mają takie przeskoki i zmiany zdania? Nie robimy nic porządnie, do końca. Oczywiście wspomniana wyże jniesystematyczność. Co z tego, że coś tam liźniemy, kiedy żadna umiejętność nie może się rozwinąć? Dobrze jest korzystać z pełnego wachlarzu opcji i możliwości, ale nie na zasadzie „znudziło mi się po dwóch razach, więc rzucam”. No, chyba że jesteś pięciolatkiem.

7. Nieumiejętność znalezienia różnic między praktyką a nauką i postawienia między nimi równości

Nauka angielskiego na poziomie średniozaawansowanym różni się znacznie, co oczywiste, od większości tego, co było wcześniej. Teraz jesteś naprawdę gotowy, by immersja językowa  stała się częścią twojego życia. Naprawdę możesz, nawet mimo niechęci i niepewności, oglądać filmy, czytać książki czy obsługiwać aplikacje w języku angielskim. To nie nauka? No, przecież praktyka, więc co?!

Z drugiej strony, wielu osobom wydaje się, że jeżeli już zmienili Facebooka i pocztę na angielski, to wystarczy i naprawdę nie muszą nic więcej robić. Błąd! Chodzi o to, żeby angielskiego UŻYWAĆ. Przestać wkuwać, a zacząć UŻYWAĆ. Rozmawiać, pisać, czytać. Różne rzeczy, a nie ciągle te same, w które klikasz już z automatu, kompletnie nie odróżniając, w jakim języku są napisane.

No, przecież wysyłam te mejle do klientów, praktykuję, nie?

Nie. Robisz automatyczną czynność. Nie rozwijasz się. Ciągle słyszę od uczniów w tej fazie:

Ale ja nie wiem, co się dzieje. To niby nie jest trudne, a jakoś nie mogę. Nie, bez sensu. 

PRAKTYKUJESZ! Jakkolwiek beznadziejne ci się to może wydawać, ćwiczenie ma sens tylko wtedy, kiedy jest ROZWIJAJĄCE, a więc:

angażujące, wymagające wysiłku.

Możemy poćwiczyć kolory zamiast np. poprawnego akcentu lub słuchania skupionego na detalach. Ale po co?

8. Przejmowanie się za bardzo

Najbardziej szkodzisz sobie, ciągle rozmyślając o tym, jak to bardzo niekomfortowo się czujesz albo jak to nie robisz postępów.

Przestań się zajmować robieniem postępów, a pierwszą rzeczą, jakiej dokonasz będą… postępy. Obiecuję. Wymaga to tylko trochę wysiłku (patrz: punkty od 1 do 7).  Nauka angielskiego na poziomie średniozaawansowanym to nie jest żaden sprint. Raczej maraton, który wymaga nie tyle szybkości, co podejścia z głową.

Zdecydowanie do kosza wyrzuć tombakowe (bo przecież do złota im daleko!) sentencje w stylu: nie mam talentu do języków (każdy ma!), nie dam rady, poziom B musi wystarczyć, skoro jakoś tam się dogaduję…

Wiara w siebie to podstawa jakichkolwiek treningów i jakichkolwiek postępów w dowolnej dziedzinie życia. No, dobra. Jedna z podstaw.

Wiesz co?

Słyszałam już kiedyś, że jestem głupią nauczycielką, bo zabiłam mrówkę w trakcie zajęć. Słyszałam też, że beznadziejną, bo nie lubię podręczników i używam z nich tylko pojedynczych stron, a i to od wielkiego dzwonu (najczęściej przy ćwiczeniach do CAE i CPE). W ogóle nie było mi wtedy przykro. Naprawdę smutno mi, kiedy słyszę coś w stylu:

Nie wiem, nie mogę jakoś się wczuć, może ja się nie nadaję, brakuję mi jakiegoś elementu i nie mogę nic dalej zrobić… 

Myślałam, że nie chcesz mnie już dalej uczyć, bo nie jesteś zadowolona z moich postępów… 

 

Stwórzmy analizę potrzeb. Obgadajmy ją. Wprowadzajmy zmiany. Wyszukujmy filmiki i nowe seriale lub śmieszne albo rozwijające teksty. Miejmy z tego frajdę, a nie udrękę. Naprawdę dla obu stron to może być bardzo rozwijające.

Nigdzie i nigdy nie nauczyłam się więcej o życiu, ludziach i świecie, ale też o sobie niż podczas zajęć indywidualnych z angielskiego, które prowadzę (aktualnie jest to własnie nauka angielskiego na poziomie średniozaawansowanym i zaawansowanym, bo innych uczniów na te moment nie mam i nie przujmuję. A przecież prowadzę je dla dla uczniów, nie dla siebie. Dla ciebie, nie dla siebie.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *