Popularny serwis TED i nauka angielskiego? Filmiki ze strony ted.com, tak zwane TED Talks znają już chyba wszyscy. To jeden z najpopularniejszych serwisów oferujących nagrania z inspirującymi przemówieniami na wiele ciekawych tematów. Stworzono już nawet serię książek do nauki angielskiego na różnych poziomach opartych na TED-ach. Jeśli przeglądamy internetowe zasoby gotowych konspektów, wiele z nich również opiera się na tych filmikach. Prędzej lub później natkniemy się na nie.

Na własnych lekcjach jednak unikam tego źródła. Poniżej kilka powodów.

  • To nudne! Jak pisałam wyżej, wielu nauczycieli to robi, TED Talks nie są już kreatywnym źródłem, a raczej standardowym i klasycznym.

W Internecie można znaleźć mnóstwo ciekawszych materiałów – zwłaszcza pod względem wizualnym. Co więcej, kiedy przygotowujemy materiały dla ucznia lub grupy, najprostszym rozwiązaniem będzie właśnie TED. Właśnie w tych zasobach zawsze znajdziemy coś pasującego tematycznie do zagadnienia dotyczącego słownictwa, które zamierzamy omawiać/wprowadzać/powtarzać. Niestety, pułapka polega na tym, że wypowiedzi są często tworzone w taki sposób, by być rozumiane przez „przeciętnego obywatela”, ale jednocześnie unikać kolokwializmów itd. Efekt? Ani nam to  specjalnie nie ubogaca słownika, ani też nie ćwiczy najczęsciej używanych zwrotów potocznych, tylko raczej takie „bardzo ogóle gadanie”. Jeżeli nawet pojawią się jakieś potencjalne nowe słowa (w zasadzie zawsze się pojawiają), jest niestety mała szansa, że kolejny mówca będzie używał tych samych.

  • Słówka w nich raczej nie powtarzają się, przez co trudniej się je zapamiętuje.

Materiału zobaczonego/usłyszanego raz NIE można uznawać za przyswojony. Jaki jest zatem sens nawet w notowaniu słówek, jeśli potem:

A. jedyną formą treningu będą „ćwiczenia na sucho” (najczęściej, ku rozpaczy uczniów, znienawidzone wypełnianie luk),

B.nauczyciel będzie musiał się natrudzić, by takie suche ćwiczenia wykonać (najczęściej skończy na „zbuduj przykładowe zdanie z XX lub wykopełnij luki, no, bo co ma biedny robić?).

 

  • Wbrew pozorom nie tak łatwo znaleźć inspirujący i bogaty językowo wykład.

Mimo bogactwa tematów, wiele z wypowiedzi ma średnią wartość materytoryczn, zawiera zwykłe lanie wody albo filozofię z kategorii „jest zimno, więc nie jest ciepło”. Oczywiście są wyjątki i niektóre przedstawione idee naprawdę można odkreślić mianem „worth spreading”, ale żeby je znaleźć…

Dobór słownictwa jest często bardzo randomowy. W jednym wystąpieniu mogą pojawiać się wyrażenie naukowe, jak i slangowe. TED TALKS udaje wystąpienia popularnonaukowe (z dziedziny psychologii popularnej, socjologii, ale również nauk „ścisłych). Występujący często prześlizgują się po temacie. Nie dbają ani o dobór wyrażeń, ani o zgłębianie zagadnień, o których jest opowieść. Mówcy korzystają z chwytów heurystycznych. Przez to nie możemy się niczego realnego nauczyć z tych przemówień. Za to po wysłuchaniu TED TALK  w wielu odbiorcach rośnie przekonanie, że już mogą wyrabiać sobie opinie. I to jest właśnie kolejny minus tych przemówień. I jednocześnie coś, czym się szczycą. Przemówienia mają budować świadomość społeczną. Co to jednak za świadomość budowana na populiźie, uproszczeniach i okrągłych słówkach?

Wystąpienia w większości nie skłaniają do myślenia, nie są obiektywne. Rzadko też znajdziemy takie, które opierają się na realnych źródłach naukowych. Większość to po prostu prezentacja pomysłów i opinii mówcy. Od czasu do czasu też ich historie z życia przedstawione w taki sposób, by działały na emocje. Przywoływane przykłady są też nierzadko skrajne: cierpiąca osoba sięga dna, pozytywna osoba ma cudowne życie. Klisze, klisze, klisze.

Większość z nich wygląda też bardzo podobnie. W podobnych momentach nawet mamy śmiech widzów, wyciszenie emocji. Na tyle przewidywalne, że można rozrysować diagram.

Oczywiście, jak wspomniałam, jest być może kilka ciekawych nagrań (choć sama trafiłam zaledwie na jedno, choć nie przejrzałam przecież wszystkich). A jeśli już znajdziemy, jest duża szansa, że jednak jest za długi/za trudny/słuchacz już go widział (kolejny minus popularności).

  • Filmiki są raczej długie – za długie na tzw. warm-up, za krótkie zaś, by oprzeć na nich całą lekcję. To zresztą byłoby nieefektywną metodą nauki.

Tak, oczywiście, że można, a nawet trzeba, dorobić do nich ćwiczenia. I znów niebezpieczeństwa:

A. patrz wyżej: luki, niewiele wnosząca dyskusja typu „co o tym sądzisz”.  Wwiększość z moich dyskutantów miałaby problem nawet w natywnym języku na gorąco zareagować na większość wypowiedzi. Ponadto najczęstszą odpowiedzią jest „nie mam zdania” lub „muszę to przemyśleć”, ewentualnie jeszcze „nie byłem nigdy w takiej sytuacji”. Znacie to? Na pewno znacie. 🙂

B. Jeśli oglądający nie został pochłonięty przez temat, może się znudzić wypowiedzią jakoś w połowie

Zwyczajnie wolę zadać oglądanie jako zadanie domowe.

Na stronie TED.com możemy obejrzeć nagrania z napisami po angielsku lub nawet w innym dowolnie wybranym języku. Jeśli chcemy, by był i TED i nauka, a sam materiał ma być przyczynkiem do konwersacji, równie dobrze możemy poprosić obejrzenia w domu. Zyskujemy dzięki temu dodatkowy plus. Obejrzenie jest niezbędne,  nie można się z zadania wykręcić!

Raczej rzadko mówca używa modulacji głosu czy emocji, przez co, jeśli wideo nie zachwyciło nad od pierwszych słow. Po kilku minutach staje się kompletnie nudne.

 

Tak, TED  i nauka angielskiego mogą iść w parze. Jednak moim zdaniem narzędzie to jest wykorzystywane odrobinę zbyt często, a jego „idealność” jest mocno przereklamowana.

Jeśli już miałabym coś polecać, to zdecydowanie młodszą siostrę TED Talks, a mianowicie niedoceniane i znacznie mniej znane lekcje  TED-ED, o których przeczytacie niebawem w jednym z kolejnych wpisów.

Mimo wszystko zachęcam do eksprowania strony TED oraz zapoznania się z szeroką gamą inicjatyw. To nie tylko kilkunastominutowe przemówienia, o czym nie zapominajmy!

PS Wszystko powyższe nie oznacza oczywiście, że nigdy, przenigdy nie korzystam z klasycznych TED-ów. Robię to jednak niezwykle rzadko. Te inspirujące również w przyszłości pokażę w mini-zestawieniu.

 

Grafiki zaczerpnięte ze strony Ted.com i są wyłączną własnością omawianej organizacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *