Angielski dla początkujących – jak do tego podejść?
Dzisiejszy wpis zatytułowałam „angielski dla początkujących”, ale równie dobrze mogłabym napisać „każdy język obcy dla początkujących”. Przemyślenia dotyczą ogólnej zasady nauki od początku. Inspiracją są moje niezbyt udane próby znalezienia lektora/nauczyciela dla siebie.
Postanowiłam rozpocząć naukę nowego języka. Wydawało mi się, że to nic prostszego. To nie jest ani pierwszy, ani nawet trzeci w mojej „karierze”, dość dobrze znam środowisko nauczycieli języków obcych. Szczególnie tę jego część zaktywizowaną w internecie. Wystarczyło zrekrutować sobie nauczyciela i zacząć lekcje. Nic prostszego? Otóż niestety nie, jak się okazuje. I to jest właśnie powód, dla którego postanowiłam dzisiaj opowiedzieć głównie o tym, jak NIE uczyć poziomów początkujących oraz jak NIE przeprowadzać pierwszych zajęć.
Angielki dla początkujących – czy szerzej: język obcy dla początkujących, zwłaszcza dorosłych – to trudna sprawa. Naprawdę. Dla obu stron. Bo przecież każdy chce (się) nauczyć jak najwięcej. W zasadzie wszystko się przyda. Ale i wszystko jest trudne. Bardzo łatwo wpaść w pułapkę skrajności – przeładowania albo zbyt małej ilości wiedzy.
Czego NIE robić na pierwszych zajęciach języka obcego dla początkujących?
Przetestowałam dwie lektorki, z dwóch różnych szkół językowych. Obie lekcje mnie bardzo zawiodły. Takich rzeczy nie robimy. Byłam bardzo zdziwiona, że ktoś naprawdę ma takie metody i aż zapytałam na facebookowej grupie dla nauczycieli, czy to jest powszechna praktyka.
Na początek krótkie wprowadzenie. Zaczęłam uczyć się francuskiego. Jest to o tyle ważne w tej historii, że język ten ma wymowę kompletnie niespójną z zapisem. Posiada też – podobnie jak angielski – kilka głosek, które występują tylko w obrębie tego konkretnego języka i są całkowicie obce dla innych narodowości. Imitowanie ich czy podrabianie, podstawiając polskie – mniej lub bardziej – odpowiedniki – prowadzi do wyrobienia złych nawyków oraz późniejszych trudności ze zrozumieniem materiału słuchanego. Dźwięki są ważne. Nawet jeśli nie umiem ich jeszcze tworzyć, to przynajmniej powinnam nauczyć się je wychwytywać i odróżniać. Im szybciej, tym lepiej.
Lektorka pierwsza i dwie lekcje
Moja nauczycielka tymczasem w trakcie pierwszych zajęć podała mi 6 [słownie: sześć] stron podstawowych fraz oraz zapisała ich wymowę w nawiasach po polsku, kompletnie nie zważając na żadne różnice. Na moje ewentualnie pytania o zapis w alfabecie fonetycznym padła odpowiedź, że w sumie tak po polsku jest zrozumiałe. No, nie bardzo. Kiedy powiedziałam, że właściwie chciałabym chociaż usłyszeć te frazy, lektorka zwyczajnie wysłała mi link do strony, z której chwilę wcześniej całość skopiowała (to były zajęcia online).
Jak się poczułam? Jak okradziona z 60 zł, które za lekcje zapłaciłam. Dlaczego po prostu nie dostałam tego linka w postaci lekcji odwróconej? Dlaczego nie dostałam choćby tego linka jako materiału bazowego do lekcji? Jaki był sens kopiowania?
Poza sześcioma stronami zwrotów, poznałam też dwa czasowniki w odmianie przez osoby – być oraz mieć.
Jak wyglądały drugie zajęcia?
Krótka powtórka wspomnianych czasowników, a później nowe zasady gramatyczne – odmiana czasowników zwrotnych wraz z dwoma ćwiczeniami w aplikacji learningapps
Później otrzymałam tabelkę, na której w trzech kolumnach były zapisane czasowniki (łącznie prawie 150!) i przez 3o minut lektorka po prostu je tłumaczyła. Na pytania, po co mi one w zasadzie, odpowiedziała, że przydadzą się w przyszłości. Nie mam zielonego pojęcia, czy którykolwiek jest po francusku zwrotny.
No, tak… wszystko się przyda, jak już mówiłam i to jest dość oczywiste.
Po tej lekcji zrezygnowałam i na pewno nie polecę nikomu nauki w tej szkole językowej. Nie rozwinęło mnie to w ogóle, nie zachęciło mnie ani do języka, ani do dłuższego kontaktu.
Lektorka druga
Postanowiłam się nie poddawać i poszukać innej nauczycielki. Opowiedziałam jej o swoich poprzednich doświadczeniach. Wspomniałam o tym, że znam już cztery inne języki, ogarniam alfabet fonetyczny i że najbardziej zależy mi na niewyrobieniu złych nawyków.
Co działo się na lekcji? Przez bite 55 minut uczyłyśmy się alfabetu! W jaki sposób? Klasyczny. Od A do Z.
Totalna bzdura. Nie ma żadnego powodu, by robić to z dorosłymi ludźmi przez całe zajęcia. Po pierwsze: to też jest nic innego jak kradzież czasu. Przecież, aby poznać alfabet po kolei, wystarczy wpisać takie hasło do wyszukiwarki lub choćby YouTube.
W takim razie tylko marudzę i nie powinno się uczyć alfabetu w ogóle? To nie jest takie proste.
Alfabet jest bardzo ważną kwestią i może być często wykorzystywany w realnym życiu. Ale PRAWIE NIGDY nie będzie to mówienie ani śpiewanie nazw literek od początku do końca. Faktyczną umiejętnością jest literowanie. Podawanie swojego adresu mailowego. Zapisywania usłyszanego adresu czy np. kodu rabatowego (losowe litery). To właśnie powinno być ćwiczone, bo to może zaskoczyć człowieka i powinien być zawsze gotowy. Kilku moich kursantów opowiadało mi już takie sytuacje: znali alfabet w całości, ale zapytani ad hoc, nie byli w stanie udzielić podstawowej informacji dotyczącej zapisu ich nazwiska czy nazwy firmy.
I tego się realnie uczymy na moich lekcjach, kiedy prowadzę angielski dla początkujących. To jest realna pomoc, a nie 55 minut rzeczy, których można się nauczyć w kwadrans, w dowolnej chwili i za darmo. Co więcej: już na rozmowie wstępnej powiedziałam, że potrafię po francusku literować, odmieniać czasowniki z pierwszej grupy koniugacyjnej i zwrotne, znam cyferki oraz podstawowe zwroty. Kiedy próbowałam to przypomnieć, pani uparcie twierdziła, że i tak mi się przyda, a poza tym program jest program…
Szkoda słów. Nie trudno się domyślić, że z zajęć z tą panią zrezygnowałam.
Angielski dla początkujących – co robić na pierwszych zajęciach.
Przede wszystkim na pierwszym spotkaniu (stacjonarnym lub online), niezależnie od języka, a nawet powiedziałabym: niezależnie od przedmiotu, należy przeprowadzić analizę potrzeb poprzez ankietę lub wywiad z kursantem. Może to mieć miejsce podczas rozmowy wstępnej, jak i na samym początku pierwszych zajęć – zależnie od potrzeb i możliwości obu stron. Pozwolić mu wypowiedzieć się o rzeczach takich jak:
- dlaczego chcę się uczyć i na jakich aspektach zależy mu najbardziej,
- czy miał już jakąś styczność z tematem/przedmiotem,
- jakie ma preferowane sposoby przedstawiania informacji,
- czy chciałby pracować z podręcznikiem, czy raczej bez,
- czy pasujemy mu grupa wiekowa pozostałych kursantów (jeśli to zajęcia grupie),
- ile czasu (i czy w ogóle!) może poświęcić na naukę w domu.
Jeśli jesteś kursantem zapisującym się na kurs językowy (bez względu na poziom i rodzaj zajęć), musisz mieć możliwość wypowiedzenia się na te tematy. To jest absolutna metodyczna konieczność. Jak mam uczyć kogoś, o kim nie mam pojęcia? Jak mam uczyć, jeśli w zasadzie nie wiem, czego chciałbyś się nauczyć?
Jeśli czytający te słowa jest nauczycielem/trenerem/lektorem powinien na chwilę zejść z piedestału i przyjrzeć się potrzebom swojego ucznia. Co naprawdę ultraważne: później sposób prowadzenia lekcji powinien być dostosowany do tego, co wynika z badania tychże potrzeb. To nie może być takie zwykłe gadanie dla gadania.
Obie moje lektorki badanie potrzeb przeprowadziły. Obie kompletnie zignorowały. To jest zachowanie ABSOLUTNIE NIEDOPUSZCZALNE.
Po drugie: uczeń powinien być zaangażowany. Angielski dla początkujących w formie wykładu? Ziew, ziew, ziew. Każdy dowolnie inny język – to samo. Jak już wspominałam, pierwsze zajęcia to duże wyzwanie, ale jednak NAPRAWDĘ MOŻNA to tak zaplanować, by kursant faktycznie poczuł, że coś robi na tych zajęciach. Cokolwiek.
Dlaczego?
Nawet jeśli ktoś preferuje opcję wykładu, nie możemy mu pozwolić, żeby zasnął. Jest mnóstwo możliwości sprawienia, by lekcja była ciekawsza. Wystarczy się odrobinę przyłożyć.
Pamiętajmy też, że pierwsze dwa zajęcia to nie tylko przekazywanie wiedzy, ale również poniekąd sprzedawanie swojej osobowości – takie spotkanie pokazuje obu stronom czy charakter i sposób bycia danej osoby jest dla nas ok i czy wspólna współpraca zapowiada się owocnie. Podkreślam: obu stron. Zarówno nauczyciel, jak i kursanci powinni czuć się swobodnie i bezpiecznie. Mieć prawo i możliwości do wypowiedzenia swojego zdania.
Świetny wpis, bardzo dziekuję. Za moment mam własnie rozpocząć zajęcia online z dorosłym „false beginner”. Może podpowiesz kilka pomysłów na pierwsze spotkania, szczególnie zależy mi na informacji, gdzie szukać materiałów, które sprawdzą się na takie pierwsze zajęcia. U Ciebie widzę alfabet, z którego pewnie skorzystam. Co jeszcze polecasz?