Angielski dla seniora

angielski dla seniora

Angielski dla seniora

Wszyscy mówią o zbawiennej formule nauczania dzieci – najlepiej wprowadzić tzw. dwujęzyczność zamierzoną, czyli uczyć języka obcego małe dzieci. Można też po prostu od najmłodszych lat posyłać je na lekcje. Kazać oglądać anglojęzyczne bajki, śpiewać piosenki itd. Bo przecież umysł chłonny, bo przecież to najlepszy moment. Co jednak z osobami, które nie miały takiej możliwości w dzieciństwie? No, przecież nie użyją zmieniacza czasu ani innego wehikułu, by przemiścić się ponownie do  czasów przedszkola. Odpowiedź jest jednak jednoznaczna! Angielskiego można nauczyć się w każdym wieku!

Co więcej – osoby na emeryturze zwykle (choć oczywiście nie zawsze) mają więcej czasu i spokoju, a co za tym idzie ich mózg JEST BARDZIEJ CHŁONNY. Czynniki stresowe są bowiem statystycznie dużo ważniejsze niż wiek, jeśli bierzemy pod uwagę możliwości zapamiętywania nowych informacji.

Można by się zastanowić nad kwestią – jakie dobrać metody, by angielski dla seniora był możliwie najbardziej efektywny? Jak w przypadku wszystkich dorosłych, użyte techniki i narzędzia powinny być dobrane indywidualnie do kursanta. Nie można generalizować ze względu na wiek. W wielu szkołach językowych angielski dla seniora to wyłącznie chwyt reklamowy, a zajęcia nie różnią się kompletnie niczym od lekcji dla nastolatków. Ani od tych dla osób około trzydziestki przygotowujących się np. do egzaminu, by zdobyć wizę do Australii lub też np. rozmowy o pracę. Jaki to ma zatem sens?

Angielski dla seniora – zatem: jak?!

Uważam po prostu, że każdy kurs należy zacząć od dokładnego wywiadu i analizy potrzeb oraz nawyków ucznia. Dopiero potem podejmować decyzję w sprawie metod. Wielu seniorów np. nie ma ochoty ani czasu na wiele skomplikowanych notatek czy testów. Nie potrzebują też bardzo zaawansowanego poziomu słownictwa. Chcieliby swobodnie komunikować się z anglojęzycznymi członkami rodziny czy też być w stanie samodzielnie poradzić sobie na urlopie zagranicznym. To oczywiste, że takie osoby powinny uczyć się zupełnie inaczej niż te, które stawiają sobie opanowanie języka czy nawet zdobycie certyfikatu za punkt honoru i ambicji.

Angielski dla seniora – ale po co?

Miałam taki przypadek: pani 71 lat postanowiła, że przez 75 rokiem życia musi zdać certyfikat FCE. Nawet jeśli  teoretycznie nie był jej do niczego potrzebny. Inna z kolei, sześćdziesięciolatka z Wrocławia, poznała nową miłość, jednak nie była w stanie porozumiewać się z dziećmi i wnukami swojego wybranka, który był oczywiście Polakiem, ale cała jego rodzina przebywała w Norwegii, zatem dzieci i wnuki mówiły tylko po norwesku i angielsku. Już po dwóch latach intesywnej nauki pogratulowałam swojej kursantce zdobycia certyfikatu z oceną A.

Oczywiście takim samym mitem, jak to, że angielski nie jest dla seniora, jest to, że nie ma żadnych ograniczeń. Oczywiście, że są i nie próbuję nikomu tutaj mydlić oczu. Zdawajmy sobie z nich sprawę, bierzmy je pod uwagę, ale nie próbujmy budować nowych.

Jeżeli instytucje Uniwersytetu trzego wieku cieszą się takim dużym powodzeniem i sukcesem – dlaczego by nie zacząć uczyć się języków obcych? Po sześćdziesiątce, po siedemdziesiątce. Kiedy tylko zechcesz. Seniorzy to grupa społeczna, która poszerza się z każdym rokiem. Powodów mamy wiele – coraz bardziej zaawansowana i skuteczna medycyna, niż demograficzny, poprawiający się komfort życia ludności czy względny spokój militarny. Wzrasta zatem nie tylko liczebność, ale również znaczenie osób korzystających ze świadczeń emerytalnych lub do korzystania z nich się zbliżających. Dlatego właśnie wzrasta również liczba badań – socjologicznych, psychologicznych i innych – skupiających się na rozwoju możliwości osób starszych. Co za tym idzie, to oni sami staja się coraz bardziej aktywną i autonomiczną grupą. I bardzo dobrze.

Co roku spada odsetek wnucząt pozostających pod stałą opieką dziadków. Wzrasta natomiast spektrum możliwości i zainteresowań osób z roczników wcześniejszych niż np. lata siedemdziesiąte. I bardzo dobrze! Nie ma żadnych wiarygodnych przeciwwskazań. Jeżeli tylko zdrowie i chęci pozwalają (a przecież i młodzi ludzie mogą być zarówno chorzy, jak i rozleniwieni) pozwalają – śmiało. Do dzieła!

Trzymam kciuki. 🙂

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *