Dlaczego minimalizm jest kreatywny – kontekst prowadzenia zajęć.
Na stronie głównej możecie przeczytać, że lubię lekcje kreatywne. Że Outside the Box to wychodzenie poza schematy, poza pudełka. Jednak na mojej stronie, nawet w zakładce BLOG nie znajdziecie fajerwerków – wielu odnośników, dodatkowych aplikacji. Nawet newsletter jest nową innowacją (do zapisu szczerze zachęcam, subskrybenci będą optrzymywać dodatkowe, ciekawe materiały minimum co dwa tygodnie). Czy to się jednak odrobinę nie gryzie? Niektórzy pytają, jak łączę ograniczenia formy z kreatywnością oraz wprost: dlaczego minimalizm jest kreatywny?
Kreatywność w nauczaniu jeszcze do niedawna kojarzona była z innowacją: aplikacjami, kolorami, personalizacją. Teraz jednak to wszystko stało się już po prostu częścią głównego nurtu. Niczym nie zaskakuje. Często nawet przeszkadza. Lekcje są naładowane migającymi obrazkami lub innym metaforycznym brokatem. W głowie natomiast zostaje… sam brokat. No, właśnie. Pamiętamy, że materiał był estetyczny, a gra głośna, ale to, co mieliśmy za ich pomocą przećwiczyć, jakoś uleciało z głowy…
A po co się tak przeciążać? Czy przestymulowanie naprawdę pomoże przyswoić nowe informacje? Przeciwnie! Tylko się zmęczysz, a efekt będzie raczej średni.
Oczywiście lubię (i korzystam!) z interaktywnych materiałów: aplikacji, gier. Oczywiście staram się zmieniać uczniom materiały stymulujące. Oczywiście, że – o czym wspominałam już wielokrotnie – unikam nauki poprzez wypełnianie luk czy tworzenie nudnych, przydługich list słówek. Staram się jednak zachęcać moich kursantów oraz innych nauczycieli do tego, by znaleźć złoty środek – nie przesadzać. Czasem naprawdę dobrze jest się wyciszyć, uspokoić myśli. Wtedy właśnie odkrywamy naprawdę, dlaczego minimalizm jest kreatywny. Kiedy nie jesteśmy zmęczeni ani przebodźcowani, mózg sam łączy fakty i zapamiętuje informację. Miejmy do niego odrobinę zaufania!
Dlaczego minimalizm jest kreatywny – kontekst materiału.
WAŻNE!
Minimalizm to nie tylko sposób prowadzenia lekcji lub doboru rodzaju materiału. Możemy popatrzeć na to również z perspektywy ucznia.
Materiały
Czy nie próbowałeś już apek na telefon, które tylko spowalniały twoje urządzenie, a koniec końców i tak cię znudziły? Czy nie znajdziesz w domu starych podręczników, fiszek albo notatek? Czy nie próbowałeś nigdy szukać ciekawego kanału na Youtube (lista moich ulubionych już wkrótce!), a ostatecznie zasubskrykowałeś kilka kanałów, żeby później ich nie oglądać albo robić to nieregularnie i bez większego zaangażowania? Kto jest bez winy, niech pierwszy uderzy pięścią w stół.
Znam to doskonale. Gromadziłam wszystko: linki, kserówki, książki, infografiki, audiobooki, subskrypcje (darmowe i płatne), a potem na samą myśl o tym, że mam się z czegoś uczyć, bolała mnie głowa. Co wybrać? Jak to połączyć? Gdzie to schowałam?! Dlaczego nie mogę utrzymać w tym porządku? Te i inne pytania przyprawiały mnie o prawdziwą migrenę.
Materiały zbieramy szczególnie chętnie, jeśli uczymy się ich samodzielnie. Kopiujemy, zapisujemy, pobieramy… Przechowujemy też notatki z niższych poziomów, bo przecież na pewno kiedyś przyda się jakieś odniesienie. Tymczasem zapominamy, że – czy nam się to podoba, czy nie nie – żyjemy w świecie cyfrowym i naprawdę ponowne wyszukanie czegoś zajmie nam najwyżej kilka sekund. Poza tym: jaka jest różnica między przeszukiwaniem sieci, a swojego przepastnego dysku bądź szuflady? Właściwie rzadna. Obie opcje mają takie same szanse na powodzenie i obie mogą być tak samo frustrujące lub inspirujące.
Dlatego niezbędna jest ostra selekcja. Skup się na jednym, konkretnym materiale/kanale. Naprawdę nie wszystkie propozycje są warte zachodu. Wybierz najlepszą na dany moment, potem zmieniaj. Już podczas porównywania/szperania na pewno nauczymy się czegoś nowego!
Po przerobieniu zadań i przyswojeniu zagadnień, wyrzuć/oddaj/sprzedaj materiały i zrób miejsce na nowe. Nie zakładaj miliona nowych, pięknych zeszytów w błyszczących okładkach. Trzymaj się jednego. Dla własnej wygody, efektywności, a nawet… dla planety. W końcu te wszystkie materiały to ogromny ślad wędlowy, prawda?
Zakres
Kolejna zmora to jakaś chęć, zwłaszcza w przypadku osób na wyższych poziomach, by nauczyć się WSZYSTKIEGO. „Chcę znać już cały angielski” brzmi jak mem, ale określa całkiem sporą liczbę kursantów i uczniów. Dlaczego? Przecież to pułapka. Nie skupiasz się na niczym, wprowadzasz chaos, bałagan… słowem: robisz sobie w głowie dokładnie to samo, co w szufladzie. Skoro trudniej było znaleźć ten właściwy spośród czterech czternastu zeszytów, tak samo ciężko będzie odnaleźć w głowie i przyswoić czternaście różnych idiomów, wyjątków, zasad itd.
Dziel zakres materiału na mniejsze partie. Idź w jakość, nie w ilość. Zawsze powtarzam, że dobra nauka języka obcego nie musi być szybka, musi zostać na dłużej.
Co z tego, że śpiewająco nauczysz się wszystkich regułek i wyjątków oraz dodatkowych aspektów, jeśli potem zrobi się z tego jeden wielki misz-masz albo wszystko zapomnisz? Eliminuj treści mało ważne, nudne, eksremalnie nietypowe. Bądź świadomy, czego się uczysz, po co się uczysz i kiedy to wykorzystasz. A jeśli nie wykorzystasz – nie wprowadzaj zbędnego chaosu. Gdy okoliczności się zmienią, zawsze możesz przecież wrócić do tego zagadnienia.