10 rzeczy, których nie należy mówić korepetytorom

Są takie rzeczy, których nie można mówić ani korepetytorom, ani lektorom czy trenerom języków, ani prywatnym nauczycielom – słowem: jakkolwiek nazwiemy te osoby, łączy je jedno – pewnych zdań nie chcą słyszeć. Oto moje prywatne TOP 10, czyli: 10 rzeczy, których nie należy mówić korepetytorom.

Nie, nie jestem już korepetytorką. Nie udzielam korepetycji od dobrych kilku lat, ograniczając się właściwie tylko do lekcji (szczegóły w sekcjach: OFERTA oraz O MNIE).  Nie uczę też dzieci, a nastolatki sporadycznie. I chociaż większość moich uczniów uwielbiam, wciąż zdarza mi się słyszeć te same rzeczy, które doprowadzają mnie wręcz do rozpaczy.

Wszystkie poniższe przykłady pochodzą z mojej osobistej czarnej listy doświadczeń.

1.A pani gdzieś pracuje? 

Względnie w opcji: po co nowe rzęsy/sukienka/buty, skoro nie chodzisz do pracy. Albo: a to uczenie angielskiego nie koliduje z pracą?

Oczywiście najczęściej na takie teksty narażone są osoby, które uczą w domu – własnym lub u ucznia, ale zdarzało mi się to słyszeć również podczas zajęć w korporacji. Zawsze miałam ochotę wtedy odpowiedzieć, że oczywiście żyję na koszt podatników, lekcje po nocach przygotowuję dla zabawy, każdy wieczór z uczniami i kursantami spędzam, gdyż nie mam życia, a tę kasę, którą dostaję, to wysyłam do Ojca Rydzyka… ale jeszcze nie jestem aż tak nerwowa, jak może się wydawać.

2. Jak pani może nie znać takiego słowa? Co z pani za nauczycielka?

Ano nauczyciel też człowiek, a nie chodzący słownik. Jest mnóstwo słówek, w tym również banalnie prostych, które po prostu uciekają z głowy, to normalne i zdarza się każdemu. Poza tym: dobry nauczyciel powinien wiedzieć, jak korzystać ze słownika.

3. A kiedy wreszcie zrobimy tę gramatykę?

A wpadłeś na to, Koleżko, że może robisz ją cały czas, tylko pod „przykrywką” tematów i ćwiczeń ukierunkowujących? Że uczysz się konstrukcji poprzez żywe przykłady, a nie przez teorie i regułki?

Punkt ten oczywiście nie dotyczy pierwszych zajęć i sytuacji, gdy określamy swoje potrzeby lub też gdy ciągle robimy to samo, chociaż nauczyciel dawno obiecał, że coś zrobimy, ale „jakoś tak mu się zapomniało”. Wszystko zależy od podejścia i świetnie, kiedy monitujemy przerabiane materiały i tematy. W końcu kto powinien wiedzieć lepiej, czego nam potrzeba? Ale błagam, odrobina zaufania dla kogoś, kogo jednak powinniśmy traktować jako autorytet.

4. Och, przyszłaś? Ale zapomniałam powiedzieć, że wyjechałam i dziś lekcji nie ma. 

Albo w opcji, kiedy to uczeń ma przyjść: oj, nie przyszedłem, bo zapomniałem powiedzieć, że mnie nie będzie. Po prostu niedojrzałe zachowanie. W takich przypadkach kończę współpracę natychmiast. W przypadku wiadomości „zachorowałem” wysłanej godzinę (lub mniej) przed zajęciami, lekcje uważam za odbytą i wystawiam fakturę.

5.Jesteś za stara/za młoda, żeby kogokolwiek uczyć. 

Co zabawne, usłyszałam już obie opcje. „Za młoda” byłam w wieku lat dwudziestu pięciu i po studiach kierunkowych. „Za stara” po ośmiu latach doświadczenia – w obu przypadkach kurs miał być indywidualnymi zajęciami dla pracownicy korporacji w wieku ok. 30 lat.

6. Zapłacę jak za lekcje, ale połączymy się przez telefon na egzaminie i rozwiąże mi pani zadanie, dobrze?

Propozycja padła od studentki anglistyki – wtedy na trzecim roku. Jak ona dotarła tak daleko, nie mam pojęcia. Na propozycję nie przystałam. W zasadzie powinnam nawet poinformować uczelnię. Może to wreszcie czegoś by „kursantkę” nauczyło.

7. Proszę się nie martwić, że ona nic nie robi. Liczymy i tak tylko na gotowce do testów, żeby zaliczyła klasę. W życiu może sprzątać czy coś. 

Tym razem to zdanie od rodziców trzynastoletniej dziewczynki. Między innymi dlatego przestałam uczyć dzieci.

8. Czy mogę zapalić te świeczki? Potrzebuję ich, żeby się skupić. 

Na samym początku kariery byłam korepetytorem dojeżdżającym do domu ucznia. Autor powyższych słów – wtedy dwudziestotrzyletni student ekonomii twierdził również, że potrzebuje muzyki relaksacyjnej, która okazała się… monofonicznym (!) dzwonkiem z jego komórki. Melodyjka i zastawienie całego stołu zapachowymi świeczkami było faktycznie nieco ekstrawaganckie, choć powód rozwiązania mojej współpracy z nim był znacznie bardziej przyziemny.

9. Nie po to wybrałam nienejtiwa, żeby teraz rozmawiać w obcym języku. Wolałbym lekcje po polsku. 

Jasne, to może trzeba było od początku powiedzieć, że na zajęciach z angielskiego chcesz zajmować się kolorowanką…

10. Nie mam talentu i nic ze mnie i tak nie będzie. 

Słyszę to dosyć często i za każdym razem mnie to smuci. Trochę więcej wiary! W siebie i w swojego korepetytora! Może trzeba zmienić metody? 🙂


A Wam – jako nauczycielom/korepetytorom zdarzyło się usłyszeć coś, co powoduje, że opada cała para? A może palnęliście zdania tego typu?

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *