Stosunek do tzw. systemu inteligentnych powtórek mam mocno ambiwalentny. Wielokrotnie pisałam już, że nie lubię wkuwania. Uczenia się z list, czy ogólnie wszelkiej maści pamięciówek. Nudzi mnie to okropnie. Zarówno wtedy, gdy jestem uczniem, jak i nauczycielem. Metoda inteligentnych powtórek zatem powinna mnie zdecydowanie odstręczać.
Wiem jednak, że niemożliwe jest by nauczyć się solidnie czegoś, z czym mieliśmy bardzo małą styczność.
Ale zacznijmy od początku.
Czym jest metoda inteligentnych powtórek?
Wbrew pozorom inteligentne powtórki – jeśli są faktycznie zmyślnie zrobione – sprawdzają się w każdej kategorii i mogą dotyczyć wszystkich zdolności językowych, a nie tylko wkuwania słówek. Możesz je spokojnie wykorzystywać do fonetyki, słuchania, gramatyki… a nawet do uczenia się tzw. zdolności miękkich. Zadziałają z dosłownie wszystkim, czegokolwiek potrzebujesz. Polega to z grubsza na tym, by ustawić ten sam materiał w zapętleniu, w interwałach. Najlepiej w systemie: najpierw bardzo często, potem odrobinę rzadziej, by później znów zwiększyć częstotliwość. Np. tak:
A-B-A-B-A–B-A-B-C-A-B-A-C-B-A-B-A-B-C-B-A-C-D-A-B-C-B-D-A-C-D-C-B-A-B-D-C-A-C-D-B-D….
Przy czym każda z liter to inne zagadnienie.
Metoda inteligentnych powtórek w praktyce
Uczysz się języka przez kontakt. Stop. Wróć. Uczysz się wszystkiego przez kontakt. Nie da się nauczyć niczego, z czym się nigdy nie spotkałeś. Jak inaczej budować kontakt, jeśli nie przez powtarzanie? Jeśli na coś trafiasz, to… masz z tym kontakt! Później trafiasz znowu i znowu aż stanie się codziennością – nawykiem. I w ten sposób zapisuje się w pamięci długotrwałej aż w końcu staje się aktywnością całkowicie nieświadomą/automatyczną.
Zatem logicznie myśląc, powtórzenia są najlepszą drogą do nauczenia się języka obcego. W teorii.
W praktyce jednak powtórzenia angażują pamięć krótkotrwałą. Dzięki powtórzeniom zatem pamiętasz zagadnienia tak długo, jak je powtarzasz. Gdy tylko przestaniesz – ulecą z głowy jak marzenia ściętej głowy…
Żeby miało to sens, musiałbyś powtarzać całkowicie wszystko i dokładnie… zawsze w podobnej skali. A przy przyroście materiału staje się to przecież kompletnie niemożliwe. Więc jednak uleci?
Jak temu zaradzić i czy to w ogóle możliwe? Na szczęście jest kilka opcji.
Czy i jak korzystam? Czy i komu polecam?
Tak, zdecydowanie polecam osobom, które chciałyby odświeżyć sobie znajomość słownictwa czy struktur lub są całkowicie na początku drogi. Jako wstęp, rozruszanie mózgownicy. Jednak na pewno NIE jako jedyne lub głównie źródło wiedzy/narzędzie. Wielu z moich uczniów chwali się postępami w aplikacjach typu Quizlet, Memrise czy to osławione już Duolingo. Świetnie. Naprawdę. Klikanie w aplikacji daje jakąś tam frajdę i jest dosyć wygodne. Well, actually… No, wiesz, w zasadzie mogę polecić co najmniej kilka lepszych aplikacji niż te podane wyżej. Bardziej rozwojowych. Ale pochwalam. Odświeża to na pewno w jakimś sensie głowę, bo wykopuje na wierzch materiał, który w większości i tak już znamy. Poza tym zawsze to kontakt z językiem. Lepiej jest robić nawet głupie rzeczy niż nie robić nic. Bardziej skuteczna okaże się kiepska metoda, ale przeprowadzana z uporem maniaka niż najlepsza, ale rzadko, z doskoku. Po prostu mózg się oswaja, że ten angielski gdzieś tam jest w tle cały czas. I to jest największa korzyść z techniki zwanej metodą inteligentnych powtórek.
Co można zrobić więcej?
Prawdę mówiąc, chociaż robię dużo notatek zarówno ucząc innych, jak i ucząc się, to bardzo rzadko realnie do nich wracam. Wierzę w zapamiętywanie przez przepisywanie/zapisywanie, ale jednak w wielokrotne czytanie tego samego, zwłaszcza „na sucho”, to już niekoniecznie.
Zdecydowanie wolę nadmienić tylko krótko, że to już było i wytłumaczyć/zweryfikować wszystko ponownie od samego początku. To buduje lepsze nastawienie, a i często okazuje się po prostu wygodniejsze czy prostsze.
Naukę zaczynam (znowu: niezależnie, na jakiej pozycji jestem: nauczam, czy przyswajam) zawsze od nowej lekcji, nowego tematu, nowej dyskusji stron pierwszy raz widzianych i nierozwiązanych dotychczas ćwiczeń.
System inteligentnych powtórek tkwi w tym, że korzystam z kilku różnych źródeł i nigdy nie wiadomo, kiedy i w jakiej konfiguracji natrafię na temat, który już kiedyś przerabiałam – i to jest czas na powtórkę, bo zagadnienie niby to samo…
No dobrze, bądźmy szczerzy. Jako uczeń nie wiem. Przygotowując materiały dla kursantów dość świadomie wtykam i przeplatam nowe konstrukcje, ale zawsze według opisanego wyżej schematu: powtarzamy z dużą dozą losowości.
Baza jest stała, ale teoria podana innymi słowami, przykłady i ćwiczenia trochę inne, kontekst się zmienia. Skrzętnie robię notatki, ale sama z nich nie korzystam – wolę zajrzeć do nowego źródła. A nuż inna strona czy podręcznik wyjaśni mi to w końcu raz na zawsze? A może wreszcie nadejdzie olśnienie?